Giulio Andreotti. Foto A. Zakrzewicz |
Giulio Andreotti zaskoczył wszystkich i zmarł nie
ukończywszy 100 lat. Nikt się tego po nim nie spodziewał. Żegnano go jako
jednego z najważniejszych polityków Włoch. Jego błyskotliwą karierę przerwały
procesy o powiązania mafijne. Choć został uniewinniony, nigdy już nie oczyścił
się z podejrzeń. "Oprócz wojen punickich przypisali mi wszystko" - to
jedno z jego błyskotliwych powiedzonek. Długowiecznemu politykowi nadano różne
przezwiska: Boski, Belzebub, Gwiazda, Wujek Juliusz, Juliusz Wielki.
Zmarł w wieku 94 lat, dnia 6 maja 2013 roku, o godzinie
12:25 w swoim domu w Rzymie. Był jednym z głównych aktorów międzynarodowej
sceny politycznej od czasów królowej Elżbiety. Czołowy lider włoskiej Partii
Chrześcijańsko-Demokratycznej. Już od 1945 roku brał udział w zgromadzeniach
ustawodawczych i konstytucyjnych, a od 1948 zasiadał we włoskim parlamencie,
jako poseł do 1991 roku, a później jako dożywotni senator. Siedmiokrotnie był
premierem i dwadzieścia dwa razy sprawował urząd ministra (kierował resortem
spraw wewnętrznych, skarbu, obrony, spraw zagranicznych a nawet kultury).
Praktycznie przez ponad pół wieku rządził lub współrządził krajem.
Najprawdopodobniej zostałby prezydentem Republiki, gdyby nie procesy. Andreotti
był także dziennikarzem i pisarzem. Przez lata kierował miesięcznikiem
katolickim "30 Giorni" (30 Dni).
Uroczystości pogrzebowe odbyły się bez pompy i w formie
prywatnej w bazylice San Giovanni dei Fiorentini, kilka kroków od domu.
Przybyła jednak na nie największa ilość polityków Pierwszej i Drugiej Republiki, a wśród nich: Arnaldo Forlani,
Paolo Cirino Pomicino, Ciriaco De Mita, Marco Follini, Pierferdiando Casini,
Lorenzo Cesa, Nicola Mancino, Maurizio Lupi, Roberto Formigoni oraz były
premier Mario Monti i obecny Gianni Letta. Wstrzymano ruch uliczny, gdy przed
kościół zajeżdżał burmistrz miasta Ganni Alemanno. Przybył też Pietro Grasso -
były Prokurator Antymafii i obecny Przewodniczący Senatu.
W nabożeństwie uczestniczył prałat Rino Fisichella, ale o
dziwo nie było żadnego z biskupów, choć lojalność Andreottiego wobec Stolicy
Apostolskiej nigdy przecież nie zawiodła. "Boskiego" żegnali
sportowcy z AS Romy, której przez lata był wiernym kibicem. Przed kościołem
czekał tłum ciekawskich i dziennikarzy. Gdy wynoszono trumnę podniósł się
krzyk: "Giulio il Grande" (Juliusz Wielki). Andreotti spoczął na
cmentarzu Verano w monumentalnym grobowcu.
Na pogrzeb nie przybył prezydent Giorgio Napolitano,
który złożył wcześniej wizytę prywatną w domu. Oficjalnie skomentował tylko:
"Andreottiego rozliczy historia".
Wszystkie
grzechy wujka Juliusza
Bez wątpienia dwie osoby miały największy wpływ na długie
życie Andreottiego: Alcide De Gasperi i Gian Carlo Caselli. W świat wielkiej
polityki wprowadził go ojciec włoskiej chadecji i pierwszy powojenny premier
Włoch (1945-53), a także niestrudzony orędownik zjednoczenia Europy. Karierę
polityczną złamał mu nieugięty szef prokuratury antymafijnej w Palermo, który rozbił kopułę Cosa Nostry.
We Włoszech mawia się, że "De Gasperi rozmawiał z
Bogiem, a Andreotti z duchownymi". „Boski“ już od połowy lat
czterdziestych budował wewnątrz Demokracji Chrześcijańskiej konserwatywne
skrzydło, bardzo bliskie Watykanowi. Wysocy dostojnicy kościelni byli mu zawsze
bardzo przychylni, choć polityk miał nie jeden grzech na sumieniu.
Rzekomy pocałunek pomiędzy wielokrotnym premierem a ojcem
chrzestnym Cosa Nostry - Toto Riiną, o którym opowiedział świadek koronny
Balduccio di Maggio, miał być dowodem tego, że Włochami rządzi ukryty, mafijny
trzeci poziom władzy, na którego szczycie stoi właśnie Andreotti. Również jemu
przypisywano, że był prawdziwym szefem masońskiej loży Propaganda 2, podczas
gdy Czcigodny Mistrz Licio Gelli wykonywał tylko jego rozkazy.
Andreottiego podejrzewano o otrucie bankiera Michele
Sindona, który zajmował się zagranicznym inwestycjami banku watykańskiego IOR i
prał brudne pieniądze sycylijskiej mafii. Po ekstradycji do Włoch, Sindona
wypił kawę osłodzoną cyjankiem, którą podano mu w więzieniu w Vogherze.
Ta tajemnicza śmierć przypomina również zabójstwo innego
bankiera Roberta Calviego (który odziedziczył interesy po sindonie), powieszonego pod mostem
Blackfriars w Londynie. Mocodawców i wykonawców zabójstwa do dziś nie ustalono,
choć sądzono osoby związane z rzymską bandą z Magliany i z Cosa
Nostrą. Syn Calviego twierdzi, że to właśnie Andreotti był największym
zagrożeniem dla jego ojca, gdyż obawiał się, że ten ujawni system korupcji i
finansowania włoskich partii politycznych oraz sposoby prania łapówek i
brudnych pieniędzy w raju podatkowym, znajdującym się w samym sercu Rzymu, tuż
za bramą św. Anny. Jak ujawnił Gianluigi Nuzzi w swojej książce „Vaticano s.p.a“, w banku IOR znajdowało się
sekretne konto założone na Fundację Kardynała Francisa spellmana, którym zarządzał prałat Enrico De Bonis i był do
niego upoważniony Giulio Andreotti.
Wujkowi Juliuszowi przypisywano konszachty z bandą z
Magliany, która na jego zlecenie, za pośrednictwem senatora Claudia Vitalone,
wykonywała brudną robotę. To właśnie on miał być rzekomym mocodawcą zabójstwa
dziennikarza Mino Pecorellego, który w swoim miesięczniku Obserwatorium
Politycznego (OP), chciał opublikować dokumenty kompromitujące wielokrotnego
premiera.
To również Andreottiemu zarzuca się brak pośpiechu i
chęci do pertraktacji w sprawie uwolnienia Alda Moro, porwanego przez Czerwone
Brygady, gdyż w rzeczywistości jego śmierć była mu na rękę. Generał Della
Chiesa, zabity później przez mafię, miał przekazać w ręce Andreottiego, słynny
pamiętnik Mora zawierający jego oskarżenia, po którym jednak wszelki ślad
zaginął.
No cóż, „Boskiemu“ Juliuszowi we Włoszech przypisywano za
życia i będzie się nadal przypisywać niemal wszystko, oprócz wojen punickich -
ale to pewnie tylko dlatego, że te miały miejsce w drugim wieku przed naszą
erą.
Sen o prezydenturze
i procesy
Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku zaczęły się dobrze
dla politycznej „Gwiazdy“, gdyż w 1991 r. został mianowany dożywotnim senatorem
i miał otwartą drogę na Kwirynał by zostać prezydentem Republiki Włoskiej. Po
kilku miesiącach jednak wszystko się zmieniło, jakby łaska boska nagle opuściła
Andreottiego.
Wiadomość o zamachu w Capaci (23 maja 1992 r.) i śmierci
sędziego Giovanniego Falcone, jego żony Franceski Morvillo i ludzi z eskorty,
otrzymał w swoim gabinecie. Podobno zbladł, gdyż zrozumiał, że to niweczy
szansę na prezydenturę. Mafia wypowiedziała wojnę państwu i polityce, co było
sygnałem, że stare układy runęły. Wkrótce potem Cosa Nostra zabiła sędziego
Paola Borsellino i rozpoczęła serię zamachów w Rzymie i Florencji.
Gian Carlo Caselli został prokuratorem Palermo 15
stycznia 1993, w dzień aresztowania Toto Riiny. Zaraz po tym rozpoczęły się
dochodzenia wobec Andreottiego dotyczące jego rzekomych powiązań z sycylijską
mafią. W jego wyniku, na wniosek prokuratury uchylono immunitet parlamentarny
wpływowemu senatorowi i stanął on przed sądem, oskarżony o współudział w
organizacji przestępczej.
Choć wyrok pierwszej instancji, wydany 23 października
1999, był uniewinniający, ponieważ faktu stowarzyszenia mafijnego nie stwierdzono,
sąd apelacyjny w orzeczeniu z dnia 2 maj 2003, dokonał podziału na dwa etapy,
ustalając, że Andreotti "popełnił przestępstwo udziału w organizacji
przestępczej (Cosa Nostra) przed 1980 rokiem". Przestępstwo to jednak
uległo przedawnieniu. Po 1980 kontaktów Andreottiego z mafią nie udowodniono.
Nie dowiedziono również, że miał miejsce rzekomy pocałunek polityka z ojcem
chrzestnym, podczas spotkania w domu biznesmena Ignazia salvo na sycylii, co miało być dowodem, że
Andreotti był "mężem honoru" (członkiem Cosy Nostry). Próbę
udowodnienia tego faktu za wszelką cenę uznano za manipulację polityczną.
Niewygodny Mino
Pecorelli
Andreotti został również oskarżony o udział w zabójstwie
dziennikarza Mina Pecorellego, mającym miejsce 20 marca 1979 roku. Według sędziów
śledczych, polityk nakazał zastrzelić redaktora Obserwatorium Politycznego, aby
zatrzymać kompromitujące go publikacje prasowe. Pecorelli już opublikował
wiadomości wrogie Andreottiemu w sprawie „afery Sifar“ (chodziło o nielegalne dossier zbierane przez wywiad
wojskowy sifar dotyczące
polityków, dziennikarzy, duchownych, a nawet papieża. Andreotti, który stał na
czele ministerstwa obrony był odpowiedzialny za ich zniszczenie. Podejrzewa
się, że część dokumentów nie została zniszczona lub została skopiowana i
znalazła się w prywatnym archiwum polityka, który miał w ten sposób haki na wszystkich).
Zorganizował również kampanię prasową na temat nielegalnego finansowania Partii
Chrześcijańsko-Demokratycznej oraz tajemnic związanych z porwaniem i zabójstwem
byłego premiera Alda Moro w 1978 roku. W OP miał ukazać się artykuł dotyczący
afery paliwowej, z wizerunkiem Andreottiego na okładce i tytułem "Czeki
dla premiera", ale dziennikarz zgodził się zatrzymać publikację gazety tuż
przed śmiercią.
W 1999 roku sąd
przysięgłych w Perugii uniewinnił
Andreottiego w pierwszej instancji. 17 listopada 2002 r. Sąd Apelacyjny uchylił
jednak ten wyrok i skazał Badalamentiego (bossa Cosy Nostry) i Andreottiego na
24 lat więzienia za zabójstwo Pecorellego. W dniu 30 października 2003 r., Sąd
Najwyższy anulował orzeczenie sądu
apelacyjnego i wyrok
uniewinniający wdany w pierwszej instancji stał się definitywny. Do tej pory
nie ustalono, kto zabił dziennikarza i na czyje polecenie.
Przesłodzona
kawa
Według Trybunałów w Perugii i w Palermo "Andreotti
miał długoletnie relacje z wieloma ludźmi, którzy z różnych powodów byli
zainteresowani sprawą Banca Privata Italiana (Włoski Bank Prywatny) należącego
do bankiera i członka loży masońskiej P2 - Michele Sindona, oraz z samym
Sindoną". Relacje te zostały zintensyfikowane w 1976 r., w momencie
zapaści finansowej banków Sindony. Licio Gelli, szef loży P2, zaproponował
ówczesnemu ministrowi obrony Andreottiemu plan uratowania bankiera. Wujek
Juliusz zlecił nieoficjalnie senatorowi Gaetanowi Stammatiemu (związanemu z
lożą P2) i Francowi Evangelisti przygotowanie projektu ratowania Włoskiego
Banku Prywatnego, który został jednak odrzucony przez zastępcę dyrektora Banku
Włoch. Później, Andreotti uzasadniał swoją chęć pomocy jedynie troską z powodów
instytucjonalnych, a nie osobistych.
Sindona na progu bankructwa upozorował własne porwanie
przez mafię, a następnie zlecił zabójstwo Giorgia Ambrosolego - likwidatora
Włoskiego Banku Prywatnego. Po tych faktach i późniejszym aresztowaniu oraz
ekstradycji, Andreotti publicznie zdystansował się od bankiera. O Ambrosolim
natomiast powiedział: "Sam szukał śmierci" - co wzbudziło oburzenie i
wiele polemik trwających do dziś. Polityk usprawiedliwiał się potem:
"Chciałem odnieść się do poważnych zagrożeń, na które Ambrosoli świadomie
był narażony przez trudną funkcję jaką piastował".
Sindona zmarł w więzieniu otruty cyjankiem wsypanym do
kawy 22 marca 1986, dwa dni po skazaniu go na dożywocie za zabójstwo
Ambrosolego. Śmierć uznano za samobójstwo, którego powodem miała być próba
samootrucia, w nadziei ponownej ekstradycji do Stanów Zjednoczonych - kraju, z
którym Włochy miały umowę o uwięzieniu bankiera uwarunkowanym jego
bezpieczeństwem i ochroną. Sindona miał zatem popełnić błąd i przedawkować truciznę.
Kto jednak i na czyje zlecenie załatwił mu ją, podsyłając w torebce cukru - do
dziś nie wiadomo.
Mosty i haki
O Andreottim mówi się, że potrafił palić za sobą mosty we
właściwym momencie i w swoim długim
życiu zrobił to na pewno trzy razy. Po raz pierwszy w 1974 roku, kiedy w
sensacyjnym wywiadzie odciął się od „strategii napięcia“ i jej ultraprawicowego
ideologa Guida Giannettiniego, informatora włoskich służb specjalnych
poszukiwanego za zamach na Placu Fontana w Mediolanie. Drugi raz w 1990 roku,
kiedy to ujawnił istnienie „Gladio“ – antykomunistycznej, tajnej, organizacji stay-behind Paktu Północnoatlantyckiego i upublicznił
pierwszą, częściową listę jej członków. Trzeci - gdy po latach
"przyjaznych stosunków" z sycylijskimi politykami i ich mafijnymi
klientami, odwrócił się plecami do Cosa Nostry. Wyrok sądu mówi, że miało to
miejsce przed 1980 rokiem. Niektórzy twierdzą, że dopiero pod koniec lat
dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy Andreotti zdał sobie sprawę, że nie
może powstrzymać Giovanniego Falcone i wpłynąć na wyroki wydane w 1987 roku w
procesie mafijnym (tzw. maxi processo), w którym skazano 400 mafiozów. Pacta sunt servanda (umów się dotrzymuje).
Gdy Cosa Nostra zorientowała się, że państwo próbuje wydać jej walkę,
odpowiedziała militarnie rozpoczynając 12 marca 1992 roku od zabójstwa salva Limy w Palermo – polityka
Demokracji Chrześcijańskiej i „konsula“ Andreottiego na sycylii, który utrzymywał kontakty z rodzinami
mafijnymi.
Choć Andreottiego oskarżono o najgorsze rzeczy – trzeba
mu przyznać, że zawsze bronił się z godnością. Wynajął najlepszych
adwokatów, brał udział we wszystkich rozprawach, nie bał się zasiadać na ławie
oskarżonych wraz z mafiozami i bronić się przed lawiną pomówień świadków
koronnych.
Gdy po latach procesów został wreszcie uniewinniony, powrócił do polityki i do pisania. Był
zawsze obecny w Parlamencie, udzielał się w Komisji Spraw Zagranicznych Senatu,
gdzie dawał ważne rady. Brał udział w pracach Komisji ds. Mitrochina.
Juliusza Wielkiego na pewno rozliczy historia. Ciekawe,
czego dowiemy się po latach o jego legendarnym archiwum pełnym dokumentów, w
którym trzymał „haka“ na każdego.
Giulio Andreotti był esencją makiawelizmu. Wszystkie
doktryny Niccolo Machiavellego wcielał w czyn: sztuka skutecznego działania musi być
oddzielona od moralności, bo w polityce chodzi o skuteczność, a nie o czynienie
dobra; mąż stanu, aby prowadzić skuteczną politykę, musi także sięgać po środki
i metody sprzeczne z zasadami moralnymi; rządzenie powinno polegać na
wytwarzaniu przeświadczenia, że działania rządzącego są w istocie dobre. Jego życie zostanie przebadana bardzo dokładnie, bo jest
ono kluczem do poznania współczesnej historii Włoch.
Agnieszka Zakrzewicz 2013
Nessun commento:
Posta un commento
Nota. Solo i membri di questo blog possono postare un commento.