Tinto Brass |
Giovanni Tinto Brass (ur. W 1933 r. w Wenecji), reżyser, producent,
scenarzysta, aktor, autor opowiadań. Krytycy mają kłopot z jego filmami - jedni
uznają je za soft pornografię, inni za przypowieści, w których erotyzm jest
tylko sposobem pokazania jednostki uwikłanej w skomplikowane życie społeczne.
Entuzjastów twórczości Brassa jest wielu, skoro jego filmy pokazywane są na
festiwalach i rozpowszechniane w wielkich sieciach kin. Nakręcił głośnego
„Kaligulę” (1979) oraz m.in. „Klucz” (1983), „Snack bar Budapeszt” (1988),
„Podglądacza” (1993), gdzie pod pseudonimem Katarina Vasiliss zagrała polska
modelka Kasia Kozaczyk, „Frywolną Lolę” (1998), i inne.
- Ocenzurowano pańskiego ,,Kaligulę” w polskiej telewizji. Co pan na to?
- Cenzura jest formą uznania. Gdy mnie kontestują, gdy po 40 latach robienia filmów, ktoś jeszcze protestuje przeciwko mojej twórczości - nie ukrywam -sprawia mi to olbrzymią przyjemność. We Włoszech już tego nie robią - powinienem więc zająć się dystrybucją moich filmów w krajach, w których jeszcze mogę liczyć na skandal.
- Pana filmy cieszą się olbrzymim powodzeniem we Włoszech i za granicą. Stworzył pan osobliwy gatunek filmu erotycznego. Na czym polega sukces Tinto Brassa i co myśli pan o moralności?
- Dzięki moim filmom ludzie świntuszą z mniejszym poczuciem winy. Rozgrzeszam moich widzów. Im więcej ograniczeń nakłada religia katolicka, tym bardziej ludzie szukają tych, którzy ich rozgrzeszą. Watykan - mówił Stalin - nie ma armat. Ale ma moralność, a to równie niebezpieczna broń. Według tej moralności seks jest prokreacją, a nie rekreacją. Dla mnie seks ma charakter rekreacyjny. Uważam, że nienormalne jest to, co robimy wbrew sobie - nie moralne jest powstrzymywanie się od rzeczy naturalnych. I szkodliwe dla zdrowia. O moja duszę, Kościół może być spokojny - znalazłem księdza na wsi, który dał mi rozgrzeszenie a priori. Niestety, żyjemy i oddychamy kulturą bigotyzmu, która stosuje cenzurę moralną. Niejednoznaczną. Nie zakazuje jedzenia jabłka; mówi, że jabłko jest zepsute.
- Filmy erotyczne są w dalszym ciągu klasyfikowane jako gatunek podkultury. Nie dla elity.
- Tak zwane elity kulturalne nie zmieniają się nigdy. Już samo słowo „elita” jest konserwatywne. Dla mnie więc, pojęcie „elita” i „kultura” były zawsze sprzecznością. Zwykle okazuje się, że właśnie osoby kulturalne mają najwięcej problemów ze sprawami naturalnymi, czyli z seksem, i potrzebują psychoanalityków. Społeczność ,,niekulturalna” jest bardziej wyzwolona niż elity. Poprzez moje filmy próbuję wyzwolić jednostki, bo wierzę, że gdy zmieniają się jednostki, zmienia się społeczeństwo.
- Zarzucają panu obsesje damskiego siedzenia…
- Ja po prostu wierze w dupę! Przyznaję się otwarcie, że ta część ciała to moja obsesja. Jestem smakoszem i interesuje mnie kształt dupy. Uważam się za największego konesera dup i od lat prowadzę klasyfikację damskich siedzeń: dupa w kształcie słonecznika, serduszka, jabłka, brzoskwini, zwiędłej gruszki, dupa uśmiechnięta, dupa smutna itp.
- Co pan myśli o pornografii?
- Spowodowała, że seks zniknął z ekranów kinowych i skończył na kasetach wideo. Niestety 90 proc. filmów pornograficznych brakuje tworzywa językowego - o tym mówił już Pasolini. Erotyzm daje emocje, pornografia dreszcz, często obrzydzenia. Sukces pornografii polega na tym, że jest ona zakazana. Gdyby fałszywa cenzura moralności rozluźniła się, mielibyśmy na rynku mniej śmieci i więcej i jakości.
- Czym jest więc erotyzm?
- Erotyzm jest radością: wszystko co daje nam radość jest naturalne. Rożni się od pornografii tym, że działa na zmysły nie na instynkt.
- Na kim wzorował się pan wymyślając styl Tinto Brassa?
- Moim idolem jest Hitchcock. Filmy Hitchocka są bardzo erotyczne, zwłaszcza gdy dokonuje się zbrodnia. On filmował morderstwa, jak ja filmuje erotyzm.
- W pana filmach nie grają gwiazdy porno, lecz aktorki zawodowe, które zrobiły karierę w kinie tradycyjnym. Jak je pan o tego namawia i co na to pańska żona?
- Nie muszę namawiać moich aktorek. Wszystkie aktorki traktują rolę w moich filmach bardzo profesjonalnie: przychodzą do mnie do domu i się rozbierają. Oceniam, czy się nadają i czy ich ciało oraz sex appel sprosta wymogom scenariusza. Nie zawsze tak jest. Po filmie, oficjalnie wszystkie żałują, że pracowały ze mną, ale to gra medialna. Aktorów mężczyzn wybiera moja żona. Zdarza się, że aktorzy twierdza, iż jakieś pozycje seksualne opisane w scenariuszu są niewykonalne. Informuję ich wtedy, że możemy razem z żoną udowodnić, iż są wykonywalne, a jeżeli ja mogę je wykonać, może każdy. Sceny erotyczne, które wymyślam zawsze ćwiczę z moją żoną. Gdy montuję film, zamykam się w moim studiu na klucz i nie wpuszczam nikogo - nawet żony. Jest to dla mnie prawdziwa uczta erotyczna. Przyznaję się do tego otwarcie, że jak wszyscy mężczyźni jestem podglądaczem. To jedyna rzecz która irytuje moją żonę.
- Jaki jest pański typ kobiety?
- Włochaty i pulchny. Jestem zwolennikiem Wilhelma Reicha; podoba mi się archetyp kobiety tkwiący w podświadomości każdego mężczyzny. Odwrotność tego, co lansuje moda.
- Jak zdefiniowałby pan swoją twórczość?
- Moje filmy są odą pochwalną do mięsa. Jestem największym erotomanem wśród reżyserów i najlepszym reżyserem wśród erotomanów.
© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, 2001
- Ocenzurowano pańskiego ,,Kaligulę” w polskiej telewizji. Co pan na to?
- Cenzura jest formą uznania. Gdy mnie kontestują, gdy po 40 latach robienia filmów, ktoś jeszcze protestuje przeciwko mojej twórczości - nie ukrywam -sprawia mi to olbrzymią przyjemność. We Włoszech już tego nie robią - powinienem więc zająć się dystrybucją moich filmów w krajach, w których jeszcze mogę liczyć na skandal.
- Pana filmy cieszą się olbrzymim powodzeniem we Włoszech i za granicą. Stworzył pan osobliwy gatunek filmu erotycznego. Na czym polega sukces Tinto Brassa i co myśli pan o moralności?
- Dzięki moim filmom ludzie świntuszą z mniejszym poczuciem winy. Rozgrzeszam moich widzów. Im więcej ograniczeń nakłada religia katolicka, tym bardziej ludzie szukają tych, którzy ich rozgrzeszą. Watykan - mówił Stalin - nie ma armat. Ale ma moralność, a to równie niebezpieczna broń. Według tej moralności seks jest prokreacją, a nie rekreacją. Dla mnie seks ma charakter rekreacyjny. Uważam, że nienormalne jest to, co robimy wbrew sobie - nie moralne jest powstrzymywanie się od rzeczy naturalnych. I szkodliwe dla zdrowia. O moja duszę, Kościół może być spokojny - znalazłem księdza na wsi, który dał mi rozgrzeszenie a priori. Niestety, żyjemy i oddychamy kulturą bigotyzmu, która stosuje cenzurę moralną. Niejednoznaczną. Nie zakazuje jedzenia jabłka; mówi, że jabłko jest zepsute.
- Filmy erotyczne są w dalszym ciągu klasyfikowane jako gatunek podkultury. Nie dla elity.
- Tak zwane elity kulturalne nie zmieniają się nigdy. Już samo słowo „elita” jest konserwatywne. Dla mnie więc, pojęcie „elita” i „kultura” były zawsze sprzecznością. Zwykle okazuje się, że właśnie osoby kulturalne mają najwięcej problemów ze sprawami naturalnymi, czyli z seksem, i potrzebują psychoanalityków. Społeczność ,,niekulturalna” jest bardziej wyzwolona niż elity. Poprzez moje filmy próbuję wyzwolić jednostki, bo wierzę, że gdy zmieniają się jednostki, zmienia się społeczeństwo.
- Zarzucają panu obsesje damskiego siedzenia…
- Ja po prostu wierze w dupę! Przyznaję się otwarcie, że ta część ciała to moja obsesja. Jestem smakoszem i interesuje mnie kształt dupy. Uważam się za największego konesera dup i od lat prowadzę klasyfikację damskich siedzeń: dupa w kształcie słonecznika, serduszka, jabłka, brzoskwini, zwiędłej gruszki, dupa uśmiechnięta, dupa smutna itp.
- Co pan myśli o pornografii?
- Spowodowała, że seks zniknął z ekranów kinowych i skończył na kasetach wideo. Niestety 90 proc. filmów pornograficznych brakuje tworzywa językowego - o tym mówił już Pasolini. Erotyzm daje emocje, pornografia dreszcz, często obrzydzenia. Sukces pornografii polega na tym, że jest ona zakazana. Gdyby fałszywa cenzura moralności rozluźniła się, mielibyśmy na rynku mniej śmieci i więcej i jakości.
- Czym jest więc erotyzm?
- Erotyzm jest radością: wszystko co daje nam radość jest naturalne. Rożni się od pornografii tym, że działa na zmysły nie na instynkt.
- Na kim wzorował się pan wymyślając styl Tinto Brassa?
- Moim idolem jest Hitchcock. Filmy Hitchocka są bardzo erotyczne, zwłaszcza gdy dokonuje się zbrodnia. On filmował morderstwa, jak ja filmuje erotyzm.
- W pana filmach nie grają gwiazdy porno, lecz aktorki zawodowe, które zrobiły karierę w kinie tradycyjnym. Jak je pan o tego namawia i co na to pańska żona?
- Nie muszę namawiać moich aktorek. Wszystkie aktorki traktują rolę w moich filmach bardzo profesjonalnie: przychodzą do mnie do domu i się rozbierają. Oceniam, czy się nadają i czy ich ciało oraz sex appel sprosta wymogom scenariusza. Nie zawsze tak jest. Po filmie, oficjalnie wszystkie żałują, że pracowały ze mną, ale to gra medialna. Aktorów mężczyzn wybiera moja żona. Zdarza się, że aktorzy twierdza, iż jakieś pozycje seksualne opisane w scenariuszu są niewykonalne. Informuję ich wtedy, że możemy razem z żoną udowodnić, iż są wykonywalne, a jeżeli ja mogę je wykonać, może każdy. Sceny erotyczne, które wymyślam zawsze ćwiczę z moją żoną. Gdy montuję film, zamykam się w moim studiu na klucz i nie wpuszczam nikogo - nawet żony. Jest to dla mnie prawdziwa uczta erotyczna. Przyznaję się do tego otwarcie, że jak wszyscy mężczyźni jestem podglądaczem. To jedyna rzecz która irytuje moją żonę.
- Jaki jest pański typ kobiety?
- Włochaty i pulchny. Jestem zwolennikiem Wilhelma Reicha; podoba mi się archetyp kobiety tkwiący w podświadomości każdego mężczyzny. Odwrotność tego, co lansuje moda.
- Jak zdefiniowałby pan swoją twórczość?
- Moje filmy są odą pochwalną do mięsa. Jestem największym erotomanem wśród reżyserów i najlepszym reżyserem wśród erotomanów.
© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, 2001
Nessun commento:
Posta un commento
Nota. Solo i membri di questo blog possono postare un commento.