Ponad dwadzieścia lat temu Dario Fo napisał
pewien utwór: "Lu Santu Jullare Francesco" (Święty błazen
Franciszek). W ostatnich miesiącach, po śmierci swojej żony Franki Rame, włoski
Noblista wrócił do pracy nad tym utworem i zdecydował się przygotować nowy spektakl.
4 lutego 2014 roku zostanie on przedstawiony oficjalnie papieżowi Franciszkowi.
Poniższa rozmowa z Fo została
zrealizowana w grudniu 2013 roku na życzenie dużego polskiego tygodnika, który
z niej zrezygnował – wywiad był zbyt krótki. Kazali mi dopytać Noblistę… a ja
odmówiłam.
Tego wywiadu telefonicznego Fo udzielił
mi w drodze wyjątku, gdyż z jego rodziną i współpracownikami łączą mnie od lat
dobre stosunki. Poświęcił mi całe piętnaście minut odrywając się od pracy. W
jego głosie wyczułam olbrzymią depresję i rozpacz po stracie ukochanej żony, z
którą przeżył tyle lat (i z którą też swego czasu przeprowadziłam wywiad
opublikowany w mojej książce „Papież i kobieta”). Jak miałam dopytać Noblistę?
– czyli starszego, zmęczonego człowieka. To był już zupełnie inny Dario Fo, niż
ten z którym rozmawiałam zaraz po tym, jak otrzymał Literacką Nagrodę Nobla w
1997 roku. Jak mi powiedział jego syn Jacobo (mając łzy w oczach), podczas naszej
rozmowy kilka dni temu – ojciec, po śmierci Franki, zaledwie w ciągu kilku
miesięcy prawie całkowicie stracił wzrok. Pracuje wraz ze swoimi asystentami w
Mediolanie po blisko 18 godzin dziennie, prawie bez przerwy, nie chce rozmawiać
z nikim i unika dziennikarzy. Wyraźnie bardzo się śpieszy…
Szkoda, że niektóre polskie media nie potrafiły
docenić rangi tego krótkiego wywiadu…
Premiera "Lu Santu Jullare
Francesco" odbędzie się 10-12
lutego 2014 roku, w Teatrze Duse w Bolonii. Bez wątpienia będzie to wydarzenie
rangi światowej.
-------------------------------------------------------------------------------
- Czym według Pana teatr różni się od życia?
- Teatr jest przedstawieniem, bardzo często świadomie zafałszowanej rzeczywistości, w którym istnieją elementy groteskowe i surrealistyczne. To rzeczywistość wymyślona. Życie w pewnym sensie jest prozą. Teatr jest jej przekładem na język absurdu, ironii, sarkazmu lub wielkiej tragedii.
- Od zawsze był Pan artystą zaangażowanym politycznie. Czym jest dla Pana polityka?
- Polityka przede wszystkim jest faktem kolektywnym i ma za zadanie budować i regulować zasady wspólnego życia, kolektywnego funkcjonowania. Polityka powinna tworzyć reguły demokratyczne, odpowiadać na zapotrzebowanie sprawiedliwości, likwidować hipokryzję, nierówności, organizować społeczeństwo, uchwalać potrzebne ustawy i wdrażać je w życie. Dla mnie to jest prawdziwa polityka.
Niestety takiej nie ma we Włoszech -
mamy ustawy, mamy prawo, mamy nawet definitywne wyroki skazujące i od blisko
dwudziestu lat robi się wszystko, aby ich nie wykonać.
- Osobiście nigdy nie był Pan politykiem, ale pana żona - Franca Rame, która zmarła w tym roku, w latach 2006 - 2008 była senatorką z ramienia partii Italia dei Valori, założonej przez Antonia di Pietro. Po dwóch latach złożyła mandat. Niedawno we Włoszech ukazała się jej książka "Ucieczka z Senatu". Co Franca Rame napisała w niej o polityce?
- Franca w tej książce zdecydowała się opowiedzieć o polityce od wewnątrz, z punktu widzenia kogoś, kto znajduje się w środku włoskiego Senatu i widzi na własne oczy, co tam się dzieje. Zresztą tej całej prawdy wcale nie próbuje się ukryć, zatuszować. My Włosi widzimy na co dzień olbrzymie przywileje, marnotrawstwo pieniędzy, korupcję, nadużycia władzy. "Ucieczka z Senatu" to jednak całkowita demaskacja tych mechanizmów, brutalne zdarcie maski. To temat, którego nadal się unika. Franca w tej swojej ostatniej książce miała odwagę podjąć go, krytykując politykę i władzę bardzo ostro, zajadle. Podniosła kurtynę i ukazała teatr polityki.
- Kiedy polityka staje się farsą?
- Prawie zawsze... Rzadko się zdarza, aby polityka, a raczej politycy dobrze zagrali do końca swoją rolę. Owszem - na początku wchodzą w rolę wielkich mężów stanu - później jednak wszystko staje się farsą. Nie może być inaczej, gdyż prawda o świecie polityki jest smutna. Politycy myślą o tym, aby realizować własne interesy, a nie działać w interesie obywateli, którzy ich wybrali.
- Zna Pan wiele gatunków teatralnych, do jakiego zakwalifikowałby Pan politykę?
- To trudne dać jednoznaczną odpowiedź. Dla wielu twórców takich jak ja, polityka jest czystą satyrą. Często politycy dostarczają nam już gotowych tekstów - wystarczy je powtórzyć, aby się śmiać. Z drugiej strony jest to naprawdę tragiczne. Jak każda komikotragedia, polityka uwypukla współistnienie składników kontrastowych: patosu, komizmu, retoryki, karykaturalności i potoczności.
- Przez ostatnie dwadzieścia lat w centrum sceny włoskiej polityki stał bohater, którego dowcipy i żarty, nie zawsze smaczne, przeszły do historii. Czy epoka Berlusconiego już się naprawdę skończyła?
- Berlusconi próbuje pozostać na swoim miejscu za wszelką cenę - depcząc prawo i starając się wszelkimi sposobami obejść wyrok sądu, jaki zapadł. To właśnie przykład polityki komikotragicznej.
- Na włoskiej scenie politycznej dziś ważną rolę odgrywa Beppe Grillo, komik z zawodu. Pan popiera go oficjalnie. Dlaczego?
- Bo jestem przekonany, że ruch obywatelski jaki zbudował Grillo to bardzo cenna i wartościowa rzecz dla Włoch, co zresztą pokazały rezultaty wyborcze. Grillo stworzył antypolitykę - w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Dlatego partie oficjalne próbują go zniszczyć, osłabić, wyszydzić i ośmieszyć gdyż on zagraża ich status quo. Maszyna władzy nie ma hamulców - najważniejsze jest dla niej zniszczyć to, czego się obawia - w tym przypadku Ruch 5 Gwiazd. Włoskie partie są ogarnięte nie tyle strachem, co już terrorem, przed tym fenomenem obywatelskim, który rośnie coraz bardziej.
- Ponad dwadzieścia lat temu napisał Pan pewien utwór: "Lu Santu Jullare Francesco" (Święty błazen Franciszek). Czy dzieło to nabrało aktualności w czasach papieża Franciszka?
- Tak, to prawda. Właśnie pracuję nad nową wersją tego spektaklu, który chcę wkrótce wystawić. Jestem w trakcie prób. Święty Franciszek z Asyżu, który jest bohaterem mojego utworu, nabiera dziś aktualności dzięki nowemu papieżowi, który nie tylko przybrał jego imię, ale wyraził też kilka opinii bliskich mu ideowo. Dlatego zdecydowałem się sięgnąć do tego tekstu z wielką radością i entuzjazmem. Myślę, że będzie to wydarzenie.
- W 1997 został Pan uhonorowany
Literacką Nagrodą Nobla, ze szczególną motywacją: "Kontynuując tradycję
błaznów średniowiecznych, wyśmiewa władzę i daje godność uciśnionym". Kim
są współcześni uciśnieni?
- Bezrobotni. Wystarczy popatrzeć na to, co dzieje się we Włoszech i w innych krajach Europy. Armia bezrobotnych wciąż rośnie. Rośnie młode, bezrobotne pokolenie. Praca jest dziś priorytetem dla wszystkich. Polityka musi wreszcie zająć się prawdziwymi problemami ludzi i przestać myśleć tylko o sobie, pilnować własnych interesów.
- Żyjemy w epoce powszechnej dominacji Internetu. Ruch 5 Gwiazd jest tworem internetowym. Komunikujemy się przy pomocy portali społecznościowych, spędzamy godziny na Facebooku i Twitterze. Czy Internet szkodzi teatrowi i literaturze?
- Internet jest tylko narzędziem
komunikacji. W wielu przypadkach ułatwia pracę, często to złodziej czasu. Nie
może jednak zastąpić procesu kreatywnego jaki leży u podstaw dzieła
literackiego czy teatralnego i tego, co ono daje odbiorcy.
© AGNIESZKA
ZAKRZEWICZ, 2013